Odkąd zaszłam w pierwszą ciążę, zaczęłam bardzo mocno interesować się zdrową dietą. I chociaż lubię frytki, lody i czekoladki miętowe, produkty tego typu traktuję jako coś bardzo specjalnego, na wyjątkowe okazje, jak rodzinna wycieczka, Dzień Kobiet, wieczór bez dzieci, a więc nie jadam ich (niestety albo na szczęście...) zbyt często. Konkretnie to jadam je sporadycznie...
Natomiast w moich szafkach kuchennych oraz lodówce pojawiają się nietypowe kąski. Powoli, powoli, poszerzam swoją wiedzę na temat wpływu diety na zdrowie, samopoczucie, stany psychiczne i mam wiele wniosków. Przykładowo: gluten. Trochę to wredna mieszanina białek występująca w wielu zbożach (pszenicy, jęczmieniu, życie, orkiszu, kamucie i owsie oraz zdecydowanej większości produktów przetworzonych). Wielu ludzi nieświadomie na nim właśnie opiera swoją dietę, gdy tymczasem ludzkie jelita wcale sobie z nim tak fantastycznie nie radzą!W skrajnych przypadkach organizm zupełnie nie toleruje glutenu, dochodzi do ostrej reakcji immunologicznej. Mówimy wówczas, że ktoś cierpi na celiaklię- nadwrażliwość na gluten. W rzeczywistości ok. 30 % ludzi pochodzenia europejskiego (pszenica została tam sprowadzona w średniowieczu) posiada gen celiaklii. Możemy nie wiedzieć, dlaczego często źle się czujemy, walczymy z zaburzeniami trawiennymi- a tymczasem nasze jelita a w konsekwencji całe ciało usiłuje rozprawić się z ukrytym wrogiem.
Nie mam pojęcia, czy doskwiera mi wrażliwość na gluten, nigdy żadnych symptomów nie zauważyłam, ani u siebie ani członków mojej rodziny. Natomiast lubię dmuchać na zimne i z tego powodu stopniowo staram się ograniczać gluten w diecie. Nie jest to takie oczywiste dla osoby, która właściwie codziennie piecze, ale i tutaj wprowadzam nowości, z których jestem zadowolona. O konkretach w następnych postach :)
no właśnie bo nikt nie mówi raczej o ograniczaniu glutenu dopiero jeśli pojawia się nietolerancja na gluten. Warto się nad tym wszystkim zastanowić - dzięki
OdpowiedzUsuń